wtorek, 28 stycznia 2014

Ptasie wnętrzności. Jem modlę się i kocham

Dzisiaj jestem Pytią. Śnią mi się pierogi z truskawkami, Mali mówi, że zazwyczaj śnią się rzeczy, które wypieramy. Sama już nie wiem, co czym wypieram. Mózg mi się wy - piera. Pierze mi się w proszku z inteligentnymi globulkami. Starożytne kapłanki wróżyły z wnętrzności ptaków i z sposobu ich lotu - tak więc jestem Pytią - piszę Agacie i o ptakach też jej piszę.
- To zasadniczo jest jakaś opcja. Mogłabym sobie powróżyć... z ptaków
- Ciekawe co byś z nich wyczytała
- Paradygmat przyjemności

Trochę się otruwam, trochę red bullem, trochę kawą, trochę papierosem przy Maiusie. Trochę jestem jak zatrute jabłko z królewny Śnieżki, trochę jak pierogi z truskawkami, które miały być wybawieniem i trochę jak Pytia. Patchworkowa ja.

Dobry seks, dobre jedzenie i dobra modlitwa - prawie jak "Jedz, módl się i kochaj" tyle że made by Ewa M. Właściwie co mi szkodzi - wprowadzam w życie. Kogo mam słuchać, jak nie własnej matki?

niedziela, 19 stycznia 2014

ważne słowa

Odnoszę wrażnie, że ryzykuję ostatnio o wiele więcej, niż względne bezpieczeństwo podczas spaceru Chwaliszewem o drugiej w nocy (dwa razy w zeszłym tygodniu). O tym ryzykowaniu dowiaduję się właściwie po fakcie - to się nie liczy. Igram z emocjonalnym ogniem i przypalam już sobie zakończenia nerwowe. Wyliczam w myślach, co mnie uspokoaja: 
uspokaja mnie więc miasto, uspokaja mnie (o zgrozo, to niedobrze) nikotyna oraz Colegium Maius. Sprawdza się teoria, że jeżeli nie wiadomo co zrobić i gdzie być - należy przyjechać na Maius. Należy również oczekiwać kota. To również uspokaja. Posiadanie w perspektywie odpowiedzialności nie tylko za swoje życie jest motywujące. Uspkaja mnie również praca - toteż pracuję - czternaście godzin wczoraj, do północy dzisiaj. Obserwowanie ludzi wpadających na kawę, na czekoladę, na tort, na chwile szczęścia - zakochanych, skłóconych, znudzonych, zakłopotanych. 
No i te rozmowy z zaplecza: 
- K. ostatnio opowiadała mi o Bogu. Tak ładnie opowiadała, że chyba nawet w niego uwierzyłam. Czy Wy to pojmujecie, że ona w niego naprawdę wierzy?! 
- Ja wierzę w intuicję. Gdyby nie ona dawno byłabym już w ciąży. Nie można brać hormonów z antybiotykami jednocześnie - tak podpowiedziała mi intuicja wczoraj dokładnie w odpowiednim czasie.
Te rozmowy mnie uspokajają, bo lubię słuchać, wbrew pozorom - o cudzej codzienności, intuicji, ciąży - nieciąży, kocie, hormonach i Bogu. 

Każdy wierzy w coś. Niektórzy nawet wierzą w gender. Ja właściwie wierzę w bardzo dużo rzeczy i Istnień. W emocje też wierzę ostatnio za bardzo. Podobno w Lidlu niedługo będzie tydzień dla pupila - może uda mi się znaleźć jakś drapak w promocji. 

Przestałam za to wierzyć w pożegnania - czasami choćby nie wiem jak bardzo się (nie)chciało - nie udaje się pożegnać. Witać umiem całkiem dobrze, przesiadywać w McDonalds'ie w nocy i wkładać swoje serce i emocje do Polskiego Busa wraz z przyjaciółką. Wychodzi mi to perfekcyjnie. 

Oprócz tego uspokajają mnie również lotniskowe terminale i dworce. Chociaż te ostatnie też są już naznaczone - pracą i wspomnieniami. Mimo wszysto czasami siadam na dworcu zamykam oczy i dopasowuję swoje  tętno do tętna świata. 

W ogóle powinnam zamilknąć - taką terapię sobie zafunfować milczącą. Mówię za dużo. Jedno słowo za dużo, dwa słowa, całe zdanie, cała rozmowa. Po co jeszcze bardziej niszczyć swoje neurony, szargać emocje? I tak wiadomo, że niczego to nie zmieni. 

Spis słów wytłuszczonych do spsychoanalizowania: 
miasto, nikotyna, collegium maius, kot, praca, lotniskowe terminale, dworce. 
Chyba jestem bardzo doraźna, bardzo tymczasowa, bardzo ponowocześnie płynna. 

środa, 15 stycznia 2014

bielizna, szminka, dokumenty

Nosze w torebce bieliznę na zmianę, książki i dokumenty. Noszę w torebce wczorajszy dzień i masę następnych walczących o to żeby nie były podobne do wczorajszego. Noszę też w bocznej kieszonce mojej torebki Ciebie poskładanego w drobną kosteczkę, bagaż podręczny. Podręczne emocje - zawsze do uruchomienia. Noszę też czerwoną szminkę i perfumy (bardzo mainstreamowe). Dla kogo je noszę? Już wiem, że nie dla siebie.


Będę miała kota i rower. I życie będę miała nowe. I kolorowe lampki powieszę w nowym oknie i powlekę nową pościel. Tylko nie umiem już wyjąć Ciebie z najmniejszej kieszonki mojej torebki. Mogę zmienić szminkę, bieliznę i życie. Emocji zmieniać już nie umiem.

Mam zestaw naprawczy, ruski szampan i polski papieros. Mam gwardię naprawczą i nawet śniadanie do łóżka. Wykastruję się z pewnych myśli, chirurgicznie wytnę Cię z kontekstu. Torebkę też można zmienić.

czwartek, 2 stycznia 2014

Emocjonalne fajerwerki o smaku czekolady

Zaczynając od konkretów: powiesiłam na szafie w akademiku czarną sukienkę z przedwczoraj. Wydaje mi się, że przez to parę ostatich dni będzie bardziej ze mną, na dłużej we mnie. Doprawdy nie potrafię wracać do codzienności. Jestem mistrzem w rozdrapywaniu emocji. Właściwie, biorąc pod uwagę ilość jedzenia, jaką ostatnio spożywam, to mogłabym żywić się tylko emocjami (a może to emocje nie pozwalają mi na racjonalne odżywanie). Wniosek jest z ostatnich dni miej więcej taki, że po pierwsze - nie można za swoje emocje odpowiadać - pojawiają się i są, chociaż wcale ich nie chcesz, chociaż wcale nie pasują do kontekstu. Po drugie - lubię spać w cudzych łóżach. Zadamawiać się w cudzych łazienkach i miewać po szafkach szczoteczi do zębów. Lubię poelgrzymować po Poznaniu, muszę tylo wiedzieć, że chcę i wiedzieć, że warto. 

Poza tym - czasami trudno jest sobie powiedzieć dość. Bo z emocjami może być jak z czekoladą - nie da się zjeść jednej kosteczki. Tak więc mdli mnie od emocjonalnej czekolady, od Nowego Roku, od tłoku na dworcu, od tłoku w głowie. Tłoczno i duszno mam w oczach i wnętrznościach od alkoholu i papierosów.

Sylwestrowe ognie szybko się wypalają, emocjonalne fajerwerki gaszę w codzienności jak niedopałek w chodniku. Nie, nie odpowiadam za swoje emocje, nie odpowiadam za swoje niedopałki. Teraz, nawet jakbym bardzo chciała, nie potrafię definiować, nie mam z czego, materia się rozmyła, określenia pokończyły. Wkroczyć do codzienności może każdy, nie każdy może w niej pozostać. Nie wiem jednak, czy przyjemniej jest być tylko fajerwerkiem.