sobota, 20 października 2012

Frazesy

Może jedynym najlepszym i najstraszniejszym, czego człowiek może w życiu doświadczyć jest to, czego doświadcza w środku? Wcale nie psychologiczne fatamorgany, a uczucia, ODczucia w najczystszej postaci. Tak sobie uczuciowo podróżuję i wszystko, co najlepsze przydarza mi się ostatnio właśnie TAM, głęboko pod skórą, pod naskórkiem słów i rozmów, od środka. Może i nie jestem wegetarianką i nie przekonały mnie do niejedzenia mięsa nawet fakultety z feminizmu, może nawet miewam lekko nieprzyzwoite, ale przyjemne myśli, może nawet niektóre wcielam w rzeczywistość. Czasami przechodzę na czerwonym świetle i nie dowierzam mężczyźnie na dworcu w Inowrocławiu proszącym o dwa złote na bilet do domu. Ale podskórnie fajny ze mnie człowiek. Myślący. Głęboko wierzący. W SENS (odmiana własna), w Dobro, w czystość i prostolinijność a nawet w Boga. W pracę jako środek dojścia do celu (naiwność nie jest przecież wadą). Może nadejdzie czas, kiedy powyrzucam to wszystko z siebie i nauczę się tym dzielić. Może znajdę kiedyś lepszy na to sposób, niż pisanie, niż pisanie TUTAJ. Niż pisanie w ogóle. Ile można do cholery? I ciągle, i od lat za darmo. A obok rodzą się dzieci, a obok ludzie biorą śluby. Wolę wierzyć, że mimo wszystko jestem inna. Chcę być inna. Wolę psy, ale w pewnych kwestiach wolę być kotem.


P.S. Czytałam dzisiaj rano w jakiejś gazecie dla fotografów wywiad z Tyszką. Zemdlił mnie. Otóż przyznaję, jestem szarym pyłem osadzonym na bruku codzienności. Chwilowo nie stać mnie nawet na bluzkę z ZARY.




4 nad ranem. Przystanek metro Wilanowska. Surrealistyczna noc pełna rozmazanych świateł.

czwartek, 4 października 2012

Tłumaczę



Generalnie miałam wkleić zdjęcie z Londynu, napisać coś ładnego pod nim.
Ale wpadła mi w ręce ta książka. I czytam, chorując, z gorączką, mylą mi się nazwiska i imiona.
Jest dokładnie taka, jakie lubię najbardziej. Bez zadęcia, bez patosu. Śmierć to śmierć. Życie to życie.
Niczego przez nic innego się nie tłumaczy, jeżeli wie się na pewno, że jest.