niedziela, 23 marca 2014

wczuwać w życie, którego nie będzie

Pójdę dzisiaj do teatru i zapalę papierosa zaraz po spektaklu. Tak, dzisiaj jest ten dzień, kiedy bardzo.
O wiele bardzo za bardzo. Nie powinnam. Palić, wczuwać się w teatr, wczuwać się w życie, którego nie będzie.

poniedziałek, 17 marca 2014

otwierając okno

- Co robisz? - pyta po przyjacielsku M. wchodząc do naszego zabałaganionego i nieodmalowanego pokoju
- napachniam pokój deszczem - odpowiadam i właściwie mam ochotę być sama z jaśminową herbatą, kotem (który jest jeszcze w Bydgoszczy) i otwartym oknem. Szczególnie sama ze sobą i z oknem.
Sypianie z sobą (w dosłowności, nie tylko w sensie seksu) jest przyjemne, ale odziera ze mnie resztki wewnętrznej samodzielności. To bardziej intymne niż seks, bo dzieli się z kimś pewien dziwny stan podświadomości (nie tylko ciało), nad którym się przecież nie panuje i który jest w jakiś przedziwny sposób pierwotny. Nie można być już samej z sobą nawet podświadomie. Zawsze wkrada się gdzieś czyjeś ciało, ręka, włosy, brzuch i stopy. Od samego zarania, od początków każdego dnia jest się z kimś.

Bywam więc również z sobą, ale brak mi nieco samotności, bo nawet w myślach wciąż mam towarzystwo, którego mieć nie powinnam. Nie przystoi. Właściwie jedyną, ostateczną instancją stałą, jaką mam, jestem sama ja. Moje własne ciało i herbata jaśminowa, i deszcz, i jego zapach, i możliwość otworzenia okna. Dobrze, że potrafię jeszcze sama otwierać okna. Na świat, na jutro i wczoraj, na nowe możliwości i na nich brak. Na wszystko i na nic. Dobrze, że potrafię. I dobrze, że nie muszę spać sama. Właściwie - nie lubię spać sama. Lubię spać z kimkolwiek bliskim. Nie definiując stopnia i rodzaju zażyłości.

Zamieiam jedne tęsknoty na inne, chociaż pewnie niektóre powinny pozostać nieukojone. Staram się w tym nieukojeniu doszukiwać się czegoś - przydatnego, rozsądnego i dobrego. Czasami znajduję, czasami nie.

tęsknię, ściskam, otwieram okna

P.