Oddałam tym rózem swej Matce hołd kobiecości i nakładam go na policzki z największą czułością i rozrzewnieniem. To tandetny sposób świętowania, wiem jednak, że ona, w ramach swojego dnia również zakupiła taki sam, tylko odcień nieco inny. Jaśniejszy. Podobno "na starość im jaśniej, tym lepiej".
Dla mnie zawsze będzie taka sama - w kanarkowej sukience przed kolano i butach na niebotycznym obcasie. Poduszki pachną zawsze jej perfumami.
Żadnych tam patetyzmów - tak owszem - róż do policzków jest mi ekwiwalentem całej matczynej miłości i troski i choć ze mnie żadna idealna córka a z niej żadna Matka Polka, to jednak wypiłabym z nią na tarasie drinka i wypaliła papierosa na pół. Zazyczaj dopala piętki. Ja niebardzo umiem palić.
Pozagryzamy się kiedyś na śmierć - ale przynajmniej z klasą - z drogim różem na policzkach. Od lat niezmiennym.
Pozagryzamy się kiedyś na śmierć - ale przynajmniej z klasą - z drogim różem na policzkach. Od lat niezmiennym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz