środa, 21 marca 2012

Wiosna wybucha. Trochę w ogóle, trochę po polsku. Gapię się na taksówkowy postój za oknem. Panowie wychodzą z samochodów na fajki! Rozmawiają z sobą między nimi (idealna odległość między jednym samochodem a drugim musi być zachowana. Fifty, fifty. Związek fajkowy partnerski). Myślę, że podejście do samochodu kolegi pozostawiając swoje miejsce pracy w tyle jest jednoznaczne w taksówkowym światku z porzuceniem najlepszego przyjaciela, kobiety z dzieckiem, jakiegoś sacrum? 

Idzie sobie pod moim oknem też babcia z nordic walking. W kremowym prochowcu, w czółenkach, niczym szpieg z krainy deszczowców. Ale pozycja wyprostowana, pierś do przodu, rączki na kijkach. Daje za wygraną, przekłada kijki do jednej dłoni, wyjmuje z kieszeni paczkę marlboro (widocznie nie pali byle czego!). Odpala, wkłada kijki pod pachę. Wiosna idzie.

W radiu same przeboje moich najlepszych życiowych wiosen. Wstyd się przyznać, ale owszem, na wiosnę zwyczajowo głupiałam. Blunt, Kelly Clarkson, Nickleback a nawet (tutaj uwaga...) Avril Lavigne. Nie wiem kogo interesowałyby moje muzyczne, wczesnogimnazjalne wybory, ale faktem jest, że lecą niemal wszystkie z sypiącego się radia w kuchni. I nie to, że jakieś nowości, ale stare hity, jak wtedy z mp3 bez wyświetlacza na boisku szkolnym. Tylko wiosną czuję się podobnie jak wtedy. Taka bezczelna beztroska wbrew wszystkiemu (wbrew jutrzejszemu dentyście?)

No właśnie, póki co wiosna zacznie mi się dentystą (błagam, niech chociaż nie będzie za bardzo przystojny, to utrudniłoby mi odpowiednio ekspresywne cierpienie na fotelu). Póki co przekrzywił mi się koczek na głowie i czekam na dostawę marchewki i kurczaka (mówiłam, że gotowanie uspokaja?). Póki co będę molestować M. o wyjazd za miasto, gdzieś, czymkolwiek, kiedykolwiek. Z kawą w termosie mogę łazić po jakiś jeszcze nie kwitnących łąkach, lasach czy polach. Głupieję na tę wiosnę. Co roku. A co roku przecież wiadomo, że przyjdzie po zimie wiosna. A wszyscy w koło ciągle na nowo cieszą się z końca zimy. Że też istnieją jeszcze na świecie rzeczy, do których się nie przyzwyczajamy pomimo, że są przyjemne (wszystkie inne używki i uzależnienia mają przecież zgubny na nas wpływ. Wiosny używać możemy do woli. Wpadnę w nałóg zaciągania się zapachem kwitnących drzew. Których jeszcze nie ma).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz