sobota, 30 lipca 2011

Związani związkami?

Bardzo denerwuje mnie słowo trend stosowanie w kwestiach lifestyle'u. Trendem mogą być torebki kopertówki, albo marynarskie motywy. Jeżeli już miałabym, a właściwie byłabym zmuszona użyć słowa trend w kwestii światopoglądowej, napisać musiałabym, że nie cierpię trendu na singielstwo (kolejne nieładnie spolszczone, okropne, zagraniczne słowo). Singielstwo przyjęło się chyba w naszym kraju tylko dlatego, bo brzmi lepiej niż stary kawaler, albo (co gorzej!) stara panna. Takie cudownie skondensowane w jednym słowie usprawiedliwienie swoich kompleksów. Rzecz jasna nie generalaizujmy. Każdy stan umysłu, serca, portfela i łóżka ma swoje zalety i wady. Zaryzykuję nawet (bo co by nie napisać któraś ze stron się obruszy) i napiszę, że jest wartościowy. Spotykam się jednak z przypadkami singielstwa na siłę, albo (co gorsza) na pokaz. Istnieje singielstwo, jak wcześniej wspomniano, w roli usprawiedliwienia, tudzież zakamuflowania stanu rzeczy (umysłu, serca, portfela, łóżka...), który nas w jakiś sposób mimo wszystko NIE zadawala. Do niedawna mówiono, że świat stworzony jest dla par. Pary w restauracji, pary na wakacjach, pary razem na parowanych, podwójnych randkach. Pary w teatrach, w kinach, w autobusach, parkach...Nie wiem jednak, czy miałabym jakiekolwiek opory, żeby pójść do kina sama, nie wiem, czy pójście do teatru z przyjaciółką zostanie przez innych widzów odebrane gorzej, niż gdybym oglądała spektakl w męskim towarzystwie. Uważam, że reakcja mogłaby być wręcz odwrotna. Mówienie o sobie jako o singlu wiąże się pewnie również z kwestią samorozwoju i realizacji, oraz z tym, czego nie cierpię już po stokroć, BYCIEM SOBĄ. Bycie sobą urasta w moich oczach do rangi wierutnej bzdury, nie chciałabym być w każdym momencie swojego życia sobą, byłoby mi nudno, niezręcznie i w dodatku musiałabym być często niegrzeczna. Różnica między byciem sobą, a byciem dwulicowym jest podobnie subtelna, jak ta pomiędzy byciem szczerym, a byciem zwyczajnym chamem. Nie wiem doprawdy, czy związki w wieku lat dwudziestu, nawet te małżeńskie (!), muszą powodować zastój w kwestii samorozwoju, realizacji swoich marzeń i planów. Jeżeli jednak takowe zachwiania powodują zastanowić by się należało, nad sensownością takiej relacji. Jedynym powodem, dla którego jestem w stanie zrozumieć brak czasu na własne plany i realizacje ambicji jest pojawienie się nowego Istnienia w postaci dziecka, albo jakąś konkretną sytuację, przypadek czy chwilowy kryzys światopoglądowy. Nie szukałabym jednak przyczyny takich frustracji w samym fakcie wiązania się z kimkolwiek. No i dlaczego do cholery jestem najczęściej oceniania najpierw z powodu informacji obok czerwonego serduszka na facebook'u? Albo tylko i wyłącznie przez pryzmat kogoś z kim jestem. Co prawda w tej drugiej kwestii nie mam kompleksów i zażaleń ;-), dlaczego tylko nie mogę być traktowana jak osobna, samodzielna jednostka? To chyba nie żadna forma ścisłej symbiozy? Oddycham samodzielnie, odżywiam się samodzielnie i mam samodzielne plany i marzenia. Wspólne również się znajdą, ale w tym wszystkim warto by było znaleźć też odrobinę powietrza tylko dla siebie.Niedługo może dojdziemy do momentu, w którym oprócz posiadania dzieci (które w przypadku kobiety częstokroć wiąże się z brakiem szans na znalezienie sensownej pracy) o naszej zawodowej ścieżce decydować będzie również stan serca, umysłu... Otóż ogłaszam wszem i wobec, że o moim potencjale zawodowym i możliwościach umysłowych nie decyduje to, czy z kimś jestem, czy nie. Co więcej tak bardzo osobiste i ścisłe wsparcie działa na mnie wręcz motywująco. Nie jestem singlem, tylko próbuję w sensowny i dobry sposób dzielić z kimś własne życie. Przez sam już trud, jaki w to wkładam należy mi się szacunek!

Zdaję sobie też sprawę, że nie każdy przecież jest do związku stworzony. Absolutnie nie odbieram nikomu prawa do decydowania o sobie. Nie oceniam nikogo przez pryzmat tego, czy jest z kimś związany. Nie lubię tylko singielstwa na pokaz. A wszystkim, którzy właśnie powiedzieli sobie z ulgą i zupełną pewnością "cieszę się, że nikogo nie mam" albo "to nie jest odpowiedni moment na związek w moim życiu" pragnę z szerokim uśmiechem napisać, że jest to pierwszy znak tego, że coś za chwilę się w tej kwestii zmieni. A zresztą, cóż lepszego możemy zrobić w życiu oprócz tego, że obdarzymy kogoś bezinteresownie dobrym i pozytywnym uczuciem, co tutaj dużo pisać miłością? 


apropos ładnych i plastycznych obrazków, ten teledysk zaspokaja moją głęboką potrzebę estetyki. Tamte wnętrza, wanna, pianino i kolory działają uspokajająco. 

3 komentarze:

  1. słowa singielki: "jestem sama z wyboru,bo i tak nikt mnie nie chciał" :)

    Paulino ma, proszę o justowanie tekstu i poszerzenie paska postów lub powiększenie czcionki - nie oślepiaj czytelników :P

    Będę fajna i kliknę "Obserwuj":)))

    OdpowiedzUsuń
  2. matko, od razu widać, jaka ze mnie polonistka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. artystka nie polonistka:D Jeszcze o ostatnią rzecz się przyczepię, bo chcę czytać, a nie mogę -> akapitów brak:(

    Teksty megaaa:D:D

    OdpowiedzUsuń