Było nas w antosiowym ogródku pięć i jedno dziecko (też ona). Dziecko - przybysz z innego świata. Zaczęłam łapać się na tym, że chyba nie da się inaczej i podchodząc do kwiatka mówi się a psik. I te wszyskie kląski, ciamki i ciupania. Kosmiczny język. Przesłodzone dialogi o kwiatku, trawce i chmurce.
Niby człowiek, a taka miniaturka.
Ogrodowy krasnal i nas pięć. Z winem i skypem, opowieściami o ślubach i rozwodach (i cyckach). Bycie matką musi być fajne. Nam dzisiaj ten mały, kosmiczny boży rozbitek usensownił wieczór. Zrobiłyśmy jeszcze sobie parę fotek własnych cycków (pięć par!). Faza pre-laktacyjna. Kiedyć będziemy na nie patrzeć i wspominać. I ta konkluzja patrząc na pląsające dwuletnie dziecko: ono też kiedyś będzie miało cycki! To szokujące, że wyrastają również małym kosmitkom!
w tamtej kuchni też było nas pięć!
OdpowiedzUsuńi cycków pięć par! <3
OdpowiedzUsuńchociaż (tu ubolewam) nie wszystkie zostały obnażone :(