Może to jest właśnie kochać - dochodzić ciągle, w koło, w nieskończoność, w bólu coraz większym - do tych samych wniosków? Do początku. Do skończonego początku nieskończoności? Zaczynać ciągle na nowo - chcieć zaczynać, nadbudować, odbudować. Zburzać, sklejać.
P.S. Znowu na własne życzenie, właściwie na jedno skinienie rzeczywistości, znów wracamy w szarość. W spetryfikowane formy codzienności, która trwa od dawna. A czasami jej dawność jest warunkiem jedynym i koniecznym do przetrwania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz