sobota, 31 marca 2012

Bolesne utracanie niewinności

Z wyrywaniem zęba jest trochę tak, jak z pozbawianiem się niewinności. W sposób stopniowy. Rosną mleczaki tylko po to, żeby wypaść i nie to, że jakoś w połowie życia, żeby na drugie pół mieć nowe uzębionko, nieśmigane, tylko zaraz jak zdążą wyrosnąć to wypadają jeden po drugim metodą klamkowo-sznurkową czy inną jakąś obraną przez właściciela zęba, albo właściciela dziecka. I tak proszę, z nowym uzębieniem wkraczamy w nowy etap dzieciństwa? I z tym to następnym się wyżynającym dotrwać winniśmy aż do śmierci. Aż tu klops. Zapalenia dziąseł, zapadnięte miazgi, zwyczajna próchnica. Niewinność utracona. Mamy w zamiar ból i dyskomfort psychiczny. Bach. Wyrwano mi dzisiaj resztki niewinnego dzieciństwa (dziewictwa) z ust. Pozbawiono zęba. Aborcja złudzeń i ból po. Surrealizm zgniatanych kości. Niewyczuwalny przez znieczulenie ból, tak bardzo niewyczuwalny, że aż waniliowy. Rozpoczynam od roku (dokładnie prawie od roku) wkraczanie w swoją nową dorosłość. Gubię uzębienie. Może to dobry znak, w końcu człowiek (czyli rzekomo to, co najlepsze) rodzi się w bólach. Moje zęby urodzone w bólach, pozbawiane życia, giętkiego unerwienia i połączenia z moim organizmem przez korzeń. Też w bólach. Mam nadzieję, że wyniknie z tego coś lepszego niż psycho-fizyzny bolesny dyskomfort. Przestałam być niewinna. Nawet szczękowo.

Dodatkowo mogę wchłaniać otworem gębwym tylko papki, toteż zaopatrzyłam się w zapas kisieli i jogurtów. Jem właśnie frugo o konsystencji kisielu. Co najmniej dziwne uczucie. Podobnież jak ten śnieg za oknem. Chociaż wchodząc do dentysty padało, kiedy już wychodziłam świeciło słońce. Teraz pada śnieg. Nie wyciągam pogodowych wniosków i nie wróżę sobie z pogody, to skończyłoby się pewnie kiepsko. Wszystkich oburzonych, tudzież zniesmaczonych poetyką tego posta nie będę przepraszać. Nie opowiadam o pluciu krwią i nie robię z wyrwania zęba sensacji. Ot, przemyślam wypadki dnia dzisiejszego. Dosłownie WYPADKI.

P.S. Manuela G. od dzisiaj już oficjalnie może być zwana moim osobistym mentorem literackim. Trzeci pamiętnik kończę, a do sesji mam zamiar skończyć jeszcze parę innych słodkości. Jeżeli kiedykolwiek będzie mi dane, to padnę Kobiecie do stóp. Nienasycona miłość z pogranicza (dobrej) pornografii.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz