wtorek, 12 czerwca 2012

Jestem gotowa na Euro.

Noszę w torebce okrągłe, blaszane pudełko z aniołkami. W środku tego pudełeczka noszę ze sobą śmierć w postaci sześciu niebieskich tabletek. Odkąd wyrwano mi zęba noszę tę przeciwbólową truciznę w niebieskiej torebce, w aniołkach. Jakby połknąć wszystkie naraz to pewnie znieczuliłyby na zawsze. Małe, niebieskie aniołki spokoju. Właściwie zabijać można także ołówkiem. Ale mimo wszystko, czuję się jak Leon Zawodowiec. Ciekawe, czy można być na znieczuleniowym haju. Odlot od nieodczuwania. Tak bardzo nie boli, że aż nie wiesz gdzie jesteś i kim chcesz być. Tak czy siak, czuję się tą znieczuleniową viagrą nieco skonfundowana. 

Poza tym na moich oczach dzisiaj wygrzmocił się jakiś rolkarz (a może to jednak dzisiaj nazywa się jakoś inaczej?). Specjalnie aż przystanęłam, żeby policzyć schody, z których spadł. To nie lada sztuka z taką brawurą chcieć lotem pokonać 10 schodków. Przekoziołkował pod parkiem Willsona i podturlał się prawie pod sam przystanek. Wstał szybko i się uśmiechnął (nie wiadomo, czy skok, czy uśmiech był bardziej brawurowy). Gdybym nie była sobą, to podejrzewałabym długość moich spodenek o ten jego nagły przyrost adrenaliny. No ale, jestem sobą. Poza tym jest przecież gorąco, a ja park miejski traktuję niejako jak własny ogród rozsiadając się na samiuśkim początasku sesji na białej ławce z truskawkami w papierowej torebce (w ilości odpowiadającej kwocie 99. groszy) z Gretkowską w łapie (tak wiem, obiecałam, że teraz tylko pozytywizm). Zdradziłam pozytywizm. W dodatku z kobietą. Wstyd mi. W ramach ukarania za tę swoją nieznośną lekkość ducha moja stopa niedługo się ukruszy, odpadnie, dokona samoamputacji. Sączy się mi z niej lepkie życie, czasami czerwone jak krew, czasami ropiejące wątpliwościami, czasami będące bezbarwnym osoczem. Krew i woda z mojej pięty. Od zarania moich dziejów. 21 lat temu przez piętę właśnie mi życie do organizmu próbowano wtoczyć na nowo przez transfuzję maminej krwi. Dzisiaj doszła do niej ropa i osocze - rześki znak mej żywotności. 

Tak więc idę zmyć z siebie resztki życia i zasiąść przed komputerem. W narodowe barwy jestem już ubrana. Moja pięta o to dba. Od tygodnia przygotowuje się na Euro.


"I have my jeans and wallet!"


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz